Co roku, w rocznicę ślubu, pakujemy plecaki i ruszamy w podróż. Taki pretekst, żeby gdzieś wyjechać, poza tym odpada nam kupowanie prezentów :). Miło też jest spędzić ten wyjątkowy dzień razem z drugą połówką, poznając kawałek świata.
W tym roku, z tej okazji, wybraliśmy się do stolicy Azerbejdżanu, Baku. Był to nasz pierwszy wyjazd do tego kraju i myślę, że nie ostatni. Kaukaskie klimaty już dawno przypadły nam do gustu. W 2013 i 2014 roku odwiedziliśmy Gruzję, w której zakochaliśmy się po uszy :). Wyjazd do Azerbejdżanu okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ z jednej strony tak bardzo przypominał nam "naszą" Gruzją, a z drugiej poznaliśmy kraj, który tak naprawdę różni się bardzo od swojego sąsiada.
Baku to piękne i zadbane miasto, nazywane przez niektórych "Paryżem wschodu". Nowoczesne budynki, zabytkowa starówka, nadmorska promenada, wzgórze, z kórego rozpościerają się powalające widoki na miasto – to wszystko zrobiło nas naprawdę duże wrażenie.
Wystarczy jednak wyjechać na peryferia miasta, a świat zmienia się nie do poznania. Zwierzęta pasące się na przy drogach, na torach kolejowych, pod sklepem. Malutkie straganiki ze wszystkim co potrzebne do życia, rozwalające się marszrutki pędzące tak, jakby się miały zaraz rozsypać i zatrzymujące się na każde machnięcie ręki. Ludzie na prowincji żyją bardzo skromnie, ale mimo tego są bardzo życzliwi i uśmiechnięci . Zawsze i wszędzie czuliśmy się bezpiecznie i mogliśmy liczyć na ich pomoc.
LOT
Lecieliśmy tanimi liniami Wizzair z Budapesztu do Baku (koszt ok 450 zł w dwie strony). Dojazd do lotniska autem. Rezerwacja parkingów przy lotnisku w Budapeszcie na stronie https://www.bud.hu/en/parking; najtańszy Holiday Parking Lite ( 5 dni - 6500 forintów ).
Z Polski do Baku tanie linie jeszcze nie latają. Koszty lotów są więc dużo wyższe.
Rozsądnym pomysłem wydaję się kupić tani bilet z Polski do Kutaisi ( Wizzair ), marszrutką przejechać do Tbilisi a stamtąd pociągiem do Baku. Opcja finansowo ok ale przy dłuższym urlopie ;).
WIZA
By wjechać do Azerbejdżanu , przed wyjazdem obowiązkowo trzeba wyrobić wizę. Nie ma z tym dużego problemu. Można się o nią starać przez Internet na stronie https://evisa.gov.az/en/. Dostaliśmy bez problemu, czas oczekiwania od złożenia wniosku do 3 dni, koszt około 25 dolarów. Należy tylko uważać by nie pomylić się przy wprowadzaniu danych, ponieważ wtedy na bank wniosek zostanie odrzucony.
DOJAZD Z LOTNISKA DO CENTRUM
Lotnisko w Baku znajduje się 25 km od centrum miasta. Najrozsądniej wsiąść w klimatyzowany autobus linii H1 z dużym napisem EXPRESS, który odjeżdża co pół godziny spod hali przylotów. Bilety należy kupić w automacie, który znajduję się zaraz za wyjściem z budynku lotniska. Najpierw musimy kupić jednorazową kartę ( 0,2 manata) , którą następnie doładowujemy środkami na przejazd. Koszt przejazdu do centrum 1,3 manata ( 2, 6 zł ). W centrum autobus dojeżdża w okolice stacji metra przy ulicy 28 maja. Koszt taksówki w nocy na lotnisko 20 manatów ( 40 zł ). Autobusy jeżdżą również w nocy (co godzinę, z przystanku przy ul.28 maja), my jednak wybraliśmy dłuższy sen i taksówkę :).
NOCLEG
Spaliśmy w centrum Baku, z którego robiliśmy codziennie wycieczki za miasto. Sieć hoteli i tańszych hosteli jest w stolicy bardzo dobrze rozwinięta. My spaliśmy w okolicach Placu Fontann w hostelu : Baku Yard Hostel - rezerwacja na booking .com, koszt 50 zł za noc w pokoju dwuosobowym z łazienką. Super lokalizacja, dobra cena, Wi-FI, bez luksusów ale adekwatnie do ceny.
TRANSPORT W BAKU
Baku posiada rozwiniętą sieć połączeń autobusowych. Do miejskiego autobusu wsiada się przodem i odbija na czytniku kartę Baku Card. Koszt jednego przejazdu 0, 25 manata ( 50 groszy ). Kartę Baku Card można kupić w automatach na przystankach lub na stacjach metra, koszt 2 manaty, następnie doładowuje się ją w tych samych automatach. Jak już wspomniałam w Baku jest również metro, które posiada dwie linie – czerwoną i zieloną. Koszt przejazdu metrem 0,20 manata, również płaci się kartą Baku Card. Za miasto jeżdżą marszrutki. Do nich wsiada się tylnym wejściem a płaci przy wysiadaniu. Są również bardzo tanie. Z ciekawostek, każdy facet, który widzi kobietę wsiadającą do autobusu, w którym nie ma więcej miejsc siedzących, ustępuję jej miejsce !!!
KUCHNIA
W Azerbejdżanie, tak samo jak w sąsiedniej Gruzji, jedzonko jest przepyszne. Azerowie to mięsożerny naród. Króluje baranina. Z ciekawostek kurczaka nie uznają za mięso. W budce z kebabami jak kończyła się baranina , a zostawał kurczak, pan informował : no meat !! :). Wspomniane budki są na każdym rogu, kebaby kosztują „grosze”. Jeśli chodzi o restauracje, w wielu nie byliśmy, ponieważ upatrzyliśmy sobie jedną. Restauracja Dolma w pobliżu Placu Fontann tak przypadła nam do gustu, że chodziliśmy do niej codziennie. Przyciągnęły nas do niej dobre opinie na Tripadvisor ale sami szybko przekonaliśmy się na własnej skórze ( podniebieniu), że restauracja jest ok. Tradycyjna azerbejdżańska kuchnia, przystępne ceny ( za dwudaniowy obiad dla dwóch osób z piwem lub winem płaciliśmy około 30 manatów), dobra obsługa, no i blisko do hostelu.
Dania kuchni Azerbejdżańskiej :
Dolma w liściach winogron – potrawa w stylu naszych gołąbków, z tą różnicą, że zamiast kapustą nadzienie owinięte jest marynowanymi liśćmi winogron. Ogólnie dolma to rodzaj faszerowanej potrawy na bazie warzyw i mięsa, popularnej na Kaukazie : faszerowane cebule, cukinie, papryki, pieczarki, kabaczki itp. My próbowaliśmy te w cebuli, pieczarkach i w liściach winogron, nadziane były baraniną.
Kufta-bozbasz - Zupa na baranim wywarze, z dużą ilością ziół i przypraw. Podana z dużą mięsną kulką z baraniny i ziemniakiem.
Dowga – zupa na bazie jogurtu i ryżu z dużą ilością ziół, podawana na ciepło lub zimno
Duszbara – aromatyczny rosół podawany z małymi pierożkami nadziewanymi mięsem.
Giurza – pierogi z baraniną, dużą ilością ziół i przypraw
Lula Kebab – mielone mięso pieczone na grillu z dużą ilością przypraw i zieleniny, podawane często z pieczonym pomidorem.
Pilaw (Plow) - danie na bazie ryżu i dodatków takich jak mięso, ryby, warzywa, suszone owoce.
Jeśli chodzi o napoje, Azerowie piją dużo herbaty i energetyków ! Kawę mają niedobrą. Piwa sprowadzają głównie z Turcji i Rosji, swoich mają niewiele. W Azerbejdżanie pierwszy rak w życiu piliśmy wino z granatów, pycha.
CO WARTO ZOBACZYĆ W BAKU I OKOLICACH
BAKU
Znajomość z Baku zaczęliśmy od nabrzeżnego bulwaru, ciągnącego się 4 km wzdłuż zatoki bakijskiej. Jest to ulubione miejsce wypoczynku mieszkańców Baku. Idealne miejsce na spacery. Na przystani cumują luksusowe jachty. W parku rosną platany, palmy, rododendrony i kasztanowce. Są tu fontanny, kawiarnie, place zabaw dla dzieci. Byliśmy tu codziennie !! Z bulwaru ( za ulicą ) kursuje kolejka na wzgórze, z którego rozpościerają się wspaniałe widoki na miasto i zatokę. Koszt kolejki 1 manat ( 2 zł ) w jedną stronę. Na wzgórze prowadzą również schody, wejście na nogach zajmuję około 20 minut. Przy górnej stacji kolejki stoi piękny meczet a obok Ogniste Wieże . Zespół trzech wieżowców : południowy ( mieszkalny), wschodni (hotelowy) i zachodni (biurowy), zbudowany został w latach 2008-2011. Ściany od zewnątrz pokryte są ekranem LED, dzięki czemu wieczorami można oglądać na budynkach efektowne wizualizacje. Wieżowiec południowy jest najwyższym budynkiem w Baku i Azerbejdżanie. Na wzgórzu znajdują się również cmentarz i pomnik Şəhidlər Xiyabanı, poświęcone ofiarom radzieckiej interwencji w Azerbejdżanie w 1990 roku i wojny o Górski Karabach. W sąsiedztwie nabrzeża znajduje się stare miasto.
Stare Miasto
Miasto Wewnętrzne – Iczeri Szecher w Baku zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Otoczone jest wysokimi murami, można do niego wejść przez kilka bram. My idąc od hostelu weszliśmy Bramą Podwójną, przy której znajduje się informacja turystyczna, gdzie można dostać darmową mapkę starówki. Na starówce na pewno warto zobaczyć XV-wieczny Zespół Pałacowy Szachów Szirwanu z pałacem, meczetem, grobowcem rodowym szachów i łaźnią . W pałacu znajduję się małe muzeum, w którym można zobaczyć rzeczy, które należały do władających tu szachów : szaty, Koran, broń, naczynia kuchenne itp. ( wstęp 10 manatów ). Innym cennym i najbardziej charakterystycznym dla Baku zabytkiem jest Wieża Dziewicza, która pełniła funkcje obronne a w XIX wieku została przekształcona w latarnie morską. Obecnie na wieżę można wejść. Wstęp 10 manatów. Poza kompleksem pałacowym i wieżą na starówce warto zobaczyć również kilka meczetów, karawanseraj ( miejsce gdzie zatrzymywali się kupcy, żeby odpocząć ), publiczne łaźnie, Muzeum Miniaturowych Książek. Starówka jest na tyle mała, że najlepiej schować mapę i zgubić się w wąskich uliczkach i zaułkach, i tak do wszystkich interesujących miejsc w końcu trafimy.
Centrum Kultury Heydara Aliyeva
To miejsce trzeba zobaczyć !! Najpiękniejszy budynek jaki do tej pory widziałam. Swoisty symbol nowoczesnego miasta. Bryła budynku jest niezwykła, posiada pofalowane kształty i idealnie komponuje się w otoczenie. W budynku znajduje się muzeum, biblioteka i centrum konferencyjne. Przed budynkiem dużo zieleni, młodzież odpoczywająca po szkole, wystawy fotografii, prace miejscowych artystów. Najłatwiej dojechać tu z centrum metrem, wysiąść na stacji Neriman Nerimanov i podejść 500 metrów ulicą Tebriz Kucesi.
OKOLICE BAKU
Plaże w Mardakanie
Skoro Baku leży nad morzem, to muszą być przecież gdzieś niedaleko plaże. W samym Baku o biały piasek niestety trudno, najlepiej w poszukiwaniu plaż pojechać za miasto. My udaliśmy się do miejscowości Mardakan, oddalonej od Baku o 30 km. Do Mardakanu najłatwiej i najtaniej dojechać marszrutką nr 136 z dworca w okolicy stacji metra Koroglu ( koszt 0,35 manata ). By dojechać na plażę, w Mardakanie trzeba przesiąść się w marszrutkę 141. Plaże okazały się niczego sobie. Ponieważ byliśmy po nieprzespanej nocy, odpoczynek nad Morzem Kaspijskim okazał się zbawienny 🙂 . Moczenie stópek, zbieranie muszelek, spacer do latarni morskiej i molo, obiad na plaży – tego dnia nie zapomnimy na pewno długo :).
Świątynia ognia Ateszgiach w Surachanach
Wieś Surachany leży 20 km od centrum Baku, pomiędzy już nieczynnymi i działającymi jeszcze punktami wydobycia ropy naftowej. Najbardziej znanym zabytkiem Surachanów jest świątynia czcicieli ognia –Ateszgiach, przekształcona obecnie w muzeum. Została ona wzniesiona na miejscu dawnego kultu ognia przez bogatych kupców z Indii. Jej najstarsza część pochodzi z 1713 roku. W dobudowanych do świątyni celach mieszkali pustelnicy , będący czcicielami ognia ( zoroastryzm). Jeśli kogoś interesują religie świata, poczytajcie sobie o tej religii, ja na przykład wcześniej o niej nie słyszałam. Na głównym ołtarzu w dzień i w nocy pali się ogień. Wcześniej jego źródłem był naturalnie wydobywający się gaz, obecnie w miejscu tym pokłady gazu są wyczerpane a gaz doprowadzany jest rurociągiem. Do świątyni można dojechać z dworca przy stacji metra Koroglu (marszrutka 184). Koszt biletu 0,2 manata, czas jazdy około 30 minut. Należy wysiąść na ostatnim przystanku ( przy dworcu kolejowym), przejść przez tory i po lewej stronie widoczne już są mury świątyni. Wstęp 4 manaty. Sklepy z pamiątkami.
Yanar Dag
Yanar Dag to wzgórze w okolicach Baku, które bez przerwy płonie. Prawdopodobnie, przez przypadek, w latach 50-tych podpalił jego zbocza pasterz, a ponieważ ulatnia się w tym miejscu z wnętrza ziemi naturalny gaz, płomień nigdy nie zagasł. Ciekawe miejsce, pachnie gazem, i jest cieplutko 🙂 . Najtaniej dojechać marszrutką z dworca przy stacji metra Koroglu ( nr 217 ). Co prawda turyści, których spotkaliśmy na Yanar Dag korzystali raczej z taksówek, Ubera, wycieczek lub usług prywatnych kierowców a marszrutka była starym dezelem, z ledwo trzymającymi się fotelami i nie zamykającymi się drzwiami ( śmialiśmy się, że zaraz z niej wylecimy razem z fotelami ), ale frajda podróżowania razem z lokalsami i niewielkie koszty i tym razem przekonały nas do tego właśnie środka transportu . Po drodze mijaliśmy pola z odwiertami ropy naftowej, a wyjechawszy z miasta, wydawało nam się, że wjechaliśmy do innego świata. Za nami zostały biurowce, mercedesy i garnitury, wjechaliśmy w biedne przedmieścia Baku. Cena przejazdu marszrutką to 0,25 manata, czas jazdy ok. 45 min, należy wysiąść na ostatnim przystanku ( wejście na wzgórze po drugiej stronie ulicy ). Bilet wstępu 2 manaty.
Gobustan
Będąc kilka dni w Baku polecamy odwiedzić Gobustan. Jest to położona 60 km od Baku pagórkowata kraina, bogata w zabytki archeologiczne i wulkany błotne. Został tu utworzony park narodowy z rezerwatem chroniącym rysunki skalne – petroglify. Jako narodowy zabytek Azerbejdżanu został on wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nieliczne biura podróży w Baku co prawda oferują wycieczki do tego miejsca, ale spokojnie można do Gobustanu dojechać na własną rękę. Wychodzi dwa – trzy razy taniej a po drodze zawsze jeszcze jakaś przygoda się przytrafi ;). Dojazd nie jest trudny. W centrum Baku ( przystanek Kukla Teatri ) należy wsiąść w autobus miejski nr 125 i dojechać nim na ostatni przystanek na przedmieściach Baku ( koszt biletu o,25 manata ( płatne kartą Baku Card), czas jazdy ok. 30 min ). My mieliśmy na karcie tylko 0,4 manata, ale bez problemu swoją kartę odbił nam chłopak, który siedział przy czytniku. Autobus ten zatrzymuje się na mini dworcu, z którego odjeżdża marszutka nr 195 i w którą należy wsiąść. Jedzie ona do Gobustanu około godziny, koszt biletu 0,8 manata. Ponieważ miejsce, w którym chcieliśmy wysiąść nie było ostatnim przystankiem marszrutki, śledziliśmy na mapie w telefonie, gdzie należy wysiąść. W osadzie Gobustan należy już skorzystać z usług taksówkarzy. Odległości do wulkanów i petroglifów nie są małe a poza tym infrastruktura turystyczna jest nie rozwinięta, nie ma żadnych szlaków, oznaczeń, itp. Gdy wysiedliśmy z marszrutki od razu podszedł do nas taksówkarz i po krótkiej negocjacji cen ( na migi umówiliśmy się na 30 manatów), ruszyliśmy w drogę. Wycieczka z kierowcą trwała 2,5 godziny.
Zaczęliśmy od wulkanów błotnych, których prawie połowa poznanych na świecie znajduje się w Azerbejdżanie !! Droga do nich, a właściwie bezdroże, była „lekko” nie nadająca się do jazdy zwykłą osobówką, ale kierowca świetnie dawał sobie radę. Miejsce okazało się niezwykłe! W promieniu ok 100 metrów wyrasta tu kilkadziesiąt małych stożków pokrytych bardziej lub mniej wysuszonym błotem, które co jakiś czas wypływa z wulkanów, podczas ich mikro wybuchów. W mikro kraterach bulkota błotko, które podobno jest wykorzystywane do leczniczych kąpieli. Nie widzieliśmy śmiałków, ale za to widzieliśmy jak jeden wulkan delikatnie wybuchł. Mimo że było bezpiecznie, musieliśmy uciekać, żeby błoto nie zalało nam stópek. Po tym co widziałam w życiu nie skorzystałabym z takiej kąpieli :). Następne miejsce, jakie zobaczyliśmy to rezerwat, w którym na skałach, w jaskiniach i grotach zachowały się pradawne petroglify, obrazujące prehistoryczne życie na Kaukazie. Dobrze zachowane rysunki naskalne robią wrażenie. Znajduje się ich tu ok. 600 000 , a niektóre mają nawet 20 000 lat. Petroglify przedstawiają polujących mężczyzn, tańczące kobiety, zwierzęta, narzędzia, broń, gwiazdy, słońce… Bilet wstępu kosztuje 5 manatów, studenci 1 manat. Nasz kierowca się uparł, że załatwi nam studenckie :). Było dużo śmiechu, sprawdzający policjant kiwał głową, a chłopak co sprawdzał bilety przy wejściu nawet na nas nie spojrzał :). Zostaliśmy więc na chwilę studentami, a różnicę w biletach 8 manatów oddaliśmy kierowcy jako napiwek. W cenie biletu można również zwiedzić muzeum poświecone petroglifom, , które znajduje się około 2 km od rezerwatu a przy którym i tak trzeba się zatrzymać, żeby kupić bilety. Nasz kierowca w każdym miejscu czekał na nas cierpliwie, nie chcieliśmy go jednak strasznie naciągać na czas i długo się nie rozsiadaliśmy w miejscach, do których nas zawoził. Trochę żal, ponieważ widoki na Morze Kaspijskie były rewelacyjne i z chęcią zostalibyśmy tam dłużej…
KILKA ZABAWNO – KRĘPUJĄCYCH SYTUACJI, KTÓRE SPOTKAŁO DWÓCH NIE-POLIGLOTÓW 🙂
Azerbejdżan jest idealnym krajem do zwiedzania, dla tych którzy nie znają dobrze angielskiego. Po prostu mało kto zna ten język, więc rozmawia się na „migi”. Co prawda większość Azerów najpierw podejmuje próbę rozmowy po rosyjsku, ale po lekkim szoku, że nie znamy rosyjskiego, szybko przechodzili na gestykulację. I właściwie wszędzie się dogadaliśmy… dopóki nie spotkaliśmy na swojej drodze, tych którzy angielski umieli :).
Sytuacja nr 1 : Rozmowa z kierowcą, który obwoził nas po Gubastanie szła nam całkiem dobrze, dopóki nie podał mi telefonu z wykręconym numerem do swojej córki. Dziewczyna angielski znała i z tego co zrozumiałam chciała nam wcisnąć następne usługi ojca na resztę dnia. Ponieważ jednak, nie byłam pewna co mówi, i nie potrafiłam jej odpowiadać normalnie na pytania, powtarzałam w kółko I DONT HEAR YOU, I DONT HEAR YOU. Porażka …. 🙂
Sytuacja nr 2 : Pod Centrum Kultury Heydara Aliyeva, z powodu silnego podmuchu wiatru, czapeczka Jacka wylądowała w fontannie. Ponieważ jakbyśmy sami do niej weszli, zaraz zjawiłaby się ochrona, grzecznie poszłam więc do ochroniarza z prośbą o pomoc. Założyłam, że Pan angielskiego znać nie będzie, więc podeszłam i spytałam DO YOU SPEAK ENGLISH z myślą, że odpowie NIE, a ja wezmę go pod rękę zaprowadzę do fontanny, pokażę czapeczkę i gestykulując wyjaśnię Panu co się stało. I prawie tak było, z tą różnicą, że ochroniarz odpowiedział YES, I DO, a mi było wstyd, że po angielsku nie potrafię wyjaśnić co się stało i poprosić o pomoc. Na szczęście Pan zrozumiał moją gestykulację, zadzwonił po obsługę, która wyłowiła nam czapeczkę i wszystko się dobrze skończyło :).